wtorek, 29 listopada 2011

KILIAN Cruel intentions

Po dłużej przerwie wracam do recenzji perfum Kilian. Do zrecenzowania pozostało mi 6 zapachów. Oto jeden z nich :))

źródło
Perfumy te przekraczają granice uwodzicielstwa, tworzą bogatą, nieodpartą pokusę. Ich niewinny wygląd wzmacnia zmysłowe wrażenie. Zostały skomponowane przede wszystkim z nut wywodzących się z miękkiego, elastycznego drewna: tajemniczego, rzadkiego i drogiego drzewa aloesowego. Ten symboliczny naturalny składnik posiada bogatą historię, przywołującą „Baśń tysiąca i jednej nocy”. Mówi się o nim, że jest wart więcej niż złoto. Jego ciepły, balsamiczny, zapach otacza akord nut kwiatowych, drzewnych i wanilii.


Perfumy “Cruel Intentions” (okrutne Intencje) o niewinnym, kuszącym zapachu, zawierają nuty świeżej bergamotki i delikatnego neroli. Delikatnie łącza się z nimi pudrowe fiołek i róża. Tajemnicza i drzewna baza zapachu jest złożona z drzewa aloesowego (oud) i papirusu, eleganckich nut wetiweru i gwajaka, a także z miękkich, wręcz mlecznych nut drzewa sandałowego. Oczarują Cię ciepłe I zmysłowe nuty. Styrak dodaje kompozycji prostoty, a kastoreum seksapilu. Przyjemny zapach wanilii i uwodzicielskie piżmo nadają końcowy delikatny charakter perfumom.


Skład:
Nuty głowy: bergamotka/ neroli
Nuty serca: róża, fiołek
Nuty bazy: oud (drzewo agarowe), papirus indyjski (cypriol), gwajak, wetiwer, drzewo sandałowe, kastoreum, styrak, wanilia

Rodzina zapachowa: orientalno-drzewna
Nos: Sidonie Lancesseur
Data powstania: 2007

Moje pierwsze wrażenie - fascynujące dziwadło ;) Miękka delikatność otula skórę, wsiąka w nią - pozostaje zagadka. Wibrująca bergamota otwiera zapach, gdzieś w oddali romansując z różanymi płatkami i fiołkiem, do romansu dołącza oud, aby przeobrazić się w balsamiczną słodko-gorzką mieszankę drzewa sandałowego, wetiwer, papirusu i wanilii.

Jest w tym zapachu coś niepokojącego, mimo to kiedy już ułoży się na skórze jest jak dla mnie zbyt grzeczny. Czekałam na wybuch namiętności, ekstazy a tu nic z tego... kochanek nie miał ochoty na figle, po prostu usnął.

Pozdrawiam Was serdecznie :)) 

2 komentarze:

  1. No to możemy porównać wrażenia. I są podobne. Zapach rzeczywiście jest grzeczny, ciepły i miły. Nie jest to, oczywiście, wada. Ale przy tej nazwie?!

    W kwestii drewna aloesowego i oudu. Zerknij tu:
    http://sabbathofsenses.blogspot.com/2009/02/oud-czyli-drewno-agarowe.html
    Kiedy jeszcze nikt nie miał u nas pojęcia, co to jest oud (jakież były zbiorowe tropienia na forum) wrzuciłam tłumaczenie fragmentu niemieckiego leksykonu kadzideł.

    Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sabbath :)) czyli mamy te same odczucia - brak trzęsienia ziemi ;) ale zapach jest interesujący :)

    dziękuję za linki :* fascynujące by było poznać każdy składnik osobno :)) ciągle stawiam pierwsze kroki w recenzji perfum i przyznaję, że czasami błądzę w ciemności ;)

    cieszę się, że udało mi się załapać na Oud 27 Le Labo choć po przeczytaniu Twojej recenzji zastanawiam się jak mój nos przyjmie ten zapach :))

    Sabbath dziękuję :*

    OdpowiedzUsuń

Witaj miły gościu w moim wirtualnym świecie :))

Cieszy mnie każdy pozostawiony komentarz, za który serdecznie dziękuję :)

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.