czwartek, 22 września 2011

Malinowa pokusa

Dostałam od przemiłego sąsiada spory pojemnik malin. Część zamroziłam a z reszty zrobiłam ciasto, o którym pisałam tutaj,  tylko tym razem ukręciłam je widelcem i powiem Wam, że ciasto ukręcone tym sposobem wychodzi równie dobrze jak mikserem.

Uwielbiam maliny ich smak, zapach.... ymm sama poezja a ciasto pachnie obłędnie i smakuje niesamowicie. Szkoda, że komputer nie przekazuje zapachu.



Maliny zawsze kojarzą mi się z Leśmianem :))

W malinowym chruśniaku, przed ciekawych wzrokiem
Zapodziani po głowy, przez długie godziny
Zrywaliśmy przybyłe tej nocy maliny.
Palce miałaś na oślep skrwawione ich sokiem.

Bąk złośnik huczał basem, jakby straszył kwiaty,
Rdzawe guzy na słońcu wygrzewał liść chory,
Złachmaniałych pajęczyn skrzyły się wisiory,
I szedł tyłem na grzbiecie jakiś żuk kosmaty.

Duszno było od malin, któreś, szepcąc, rwała,
A szept nasz tylko wówczas nacichał w ich woni,
Gdym wargami wygarniał z podanej mi dłoni
Owoce, przepojone wonią twego ciała.

I stały się maliny narzędziem pieszczoty
Tej pierwszej, tej zdziwionej, która w całym niebie
Nie zna innych upojeń, oprócz samej siebie,
I chce wciąż powtarzać dla własnej dziwoty.

I nie wiem, jak się stało, w którym okamgnieniu,
Żeś dotknęła mi wargą spoconego czoła,
Porwałem twoje dłonie - oddałaś w skupieniu,
A chruśniak malinowy trwał wciąż dookoła.

Bolesław Leśmian

Pozdrawiam Was serdecznie :))